DZIEŃ W WIECZNYM MIEŚCIE
Jak zawsze Rzym zakorkowany i trzeba mieć dużo cierpliwości
Jadę na spotkanie do Watykanu z profesor Ewą jej mężem i chrześnicą
Ewa , Giacomo , Maddalena , i jeszcze przypadkowo
Spotykam Bogdana z Wiednia tak to jest w życiu
Że góra z górą się nie zejdzie a człowiek z człowiekiem tak
Ciepło było w Rzymie jak na 25 października
Spotkanie profesor Ewy w Sekretariacie Stanu i czekanie na nią
Potem zakupy u Sopraniego i Libreria Ancora …
Bo poeci i naukowcy to zawsze szukają książek i materiałów żeby coś przeczytać a potem napisać …
Do szpitala San Camillo pojechaliśmy by odwiedzić Przyjaciela
Błogosławionego Jana Pawła II z Wadowic pana Jerzego Klugera
Wpuszczono nas na oddział Płucny poza godzinami odwiedzin
Bo kapłanów to tu zawsze o każdej godzinie wpuszczają …
Pielęgniarka o hinduskiej karnacji obudziła pana Jerzego bo spał
Zaczął coś mówić do niej w języku hebrajskim na początku a potem
Rozmawialiśmy po włosku angielsku i po polsku w tym ostatnim
Najlepiej się panu Jerzemu z nami rozmawiało o :
Wadowicach ,Krakowie ,Watykanie jeszcze o wywiadach i fotografiach
I jeszcze o Karolu „Lolku” ja go tak nazwałem powiedział i jemu to się podobało … naturalnie że tak …potem historia o rowerze na którym uczyli się jeździć Jerzy i Karol … było też wspomnienie o jakiejś tam młodszej od nich koleżanki która była piękna …
Panie Jerzy zapytałem : ktoś tu odwiedza pana ??? tak mój wnuk ale wy jesteście numerem 2 a taki wysoki z Watykanu ty go znasz i wszystko wiesz …
Nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi ale mnie to zastanowiło …
Pobyliśmy u pana Jerzego ze trzy kwadranse ja i profesor Ewa
Giacomo i mała Magda czekali na nas nieopodal lądowiska helikopterów
Przed szpitalem na koniec spotkania pan Jerzy jak mu podałem dłoń uścisnął ja bardzo mocno jakby chciał pokazać że jest bardzo silny i uścisk dłoni był mocny może aż za mocny jak na starca który się urodził w 1920 roku jak i błogosławiony …
Odniosłem wrażenie że wzruszył się kilka razy na wspomnienia o Janie Pawle
Nawet powiedział on już jest święty !!! Naturalnie że tak …
Potem pośpiech co by zdążyć w góry na Służbę Bożą i co by opuścić jak najszybciej zakorkowane miasto …”Spotkania co przychodzą same…” jak napisał poeta ks. Jan Twardowski wszystko się udało i wzruszające chwile spotkać tych co kiedyś się poznało i zobaczyć na łóżku szpitalnym kogoś pełnego świadomości z bogatymi wspomnieniami z przeszłości …a potem
Potem w moim domu w górach chwile spędzone przy kominku , makaron po góralsku ,lampka wina ,świeca na stole ,żółw „Kuba” gościnny i głos i melodie gitary i strofy o błogosławionym J.P.2…
Księga gości i wpisy do niej z aniołkiem i sercem strzałą przebitym namalowanym przez małą Magdę …
Potem na pociąg do Rzymu jechać było trzeba tak w ciemną i pociągu już nie było … i znów jeszcze raz autem do Rzymu jechać było trzeba co by gości odwieść bo jutro do Pizy musieli pojechać …
Warto było spędzić dzień w wiecznym mieście od rana do Północy z przerwą na chwilkę w górach Lazio gdzie święty spokój i cisza co przybliża nas do Stwórcy i ludzi którzy chcą się z tobą spotkać …
A dziś w górach pada deszcz i kasztany w lesie czekają na zbieraczy te jadalne kasztany co też były na stole przy świecy strunach i gitarze i głosie jeszcze bo jak żeby u barda i poety bez tego zawsze tak jest już od kilkunastu lat jak tu żyje mieszka i pracuje no i wcale się tu nie marnuje tra la la …
I co szlachetnych ludzi przyjmuje i odnajduje i co by miał o kim pisać i śpiewać
Ha ha ha alleluja !!! Tra la la …
Panu Jerzemu Klugerowi prof. Ewie Sałkiewicz – Munnerlyn, Giacomo i chrześnicy Magdzie i jeszcze pamięci Jana Pawła II
Don Giuseppe Ślazyk Roma 25-X- 2011