BALLADA O SANDAŁACH
Pójdę boso dokąd poszli tamci
Pójdę boso po złote runo nicości
Pójdę boso za darmo bez zapłaty
Pójdę boso ranną rosą …
Sandały zawieszę na ganku domu
Papierowe łódki jak za lat dzieciństwa
Będę puszczał po wodzie potoku
Daj mi znać kiedy dopłyną do ciebie
Pójdę boso po śniegu jak dawniej
Chadzali więźniowie skazani niewinnie
Pójdę boso sam bez dzieci niczyich
Pójdę boso z miłością zawiedzioną bez winy
Pójdę boso z biedą w podartej koszuli
Pójdę boso w dżinsach bez kieszeni
To nic że kukułka zakuka
Pójdę boso bez pieniędzy …
Pójdę boso z gitarą bez struny
Z trąbką bez ustnika
Pójdę boso w góry wysokie
Tam hula bez muzyki wiatr
Pójdę boso w kapeluszu
Z kwiatami we włosach
Pójdę boso jak zbłąkany pies
Za śpiewem ptaków pójdę boso …
Sandały zostaną po tobie pójdziesz boso
Kapelusz z piórami pójdziesz boso
Futerał po gitarze pójdziesz boso
Kałamarz i pióro na stole pójdziesz boso
Tylko nie zapomnij dokąd idziesz ???
Chociaż boso zanim ruszysz w drogę …
I nie spiesz się a jeżeli chcesz ???
Pójdę z tobą nawet boso …
Don Giuseppe Ślazyk Leofreni 11.06.11.